Aktualności

Kopalnia odkrywkowa to szansa na rozwój gminy.

Nie dajmy się ogłupić, jeśli chodzi o ochronę środowiska. Trzeba umieć pogodzić w gminie różne interesy - mówi Marek Tracz, przewodniczący Rady Gminy w Brodach.

Budowa kopalni odkrywkowej w gminie Brody wciąż budzi sporo kontrowersji. Ostatnia sesja rady gminy miała burzliwy przebieg. Doszły do głosu obawy, niewiedza czy emocje?

Negatywne nastroje podsycają głównie ekolodzy czy raczej pseudoekolodzy, korzystając z niewiedzy zwykłych mieszkańców.

Dlatego jako grupa zaangażowanych radnych próbujemy robić wszystko, co można, by mieszkańcy mieli informacje z pierwszej ręki.

To było głównym powodem i celem sesji, na którą przyjechali przedstawicieli Ministerstwa Gospodarki, prezesi PGE, czyli inwestora, samorządowcy, parlamentarzyści. Chodziło o to, by wypowiedzieli się o stronie technicznej przedsięwzięcia, które jest wielką szansa dla naszej gminy.

Szansą na co?

- Na rozwój. Na koniec 2012 r. nasza gmina miała 40 parę proc. zadłużenia. Nie mamy właściwie innej możliwości, aby wkroczyła tu grupa innych inwestorów, by dochody nam podkręcić.

Kiedyś funkcjonowały tu państwowe gospodarstwa rolne. Gospodarstwa przejęli właściciele, ale jak kiedyś pracowało, powiedzmy około stu osób w PGR-ze, to teraz pracuje z sześć czy siedem na tysiącu hektarów. Sprzęt jest coraz nowocześniejszy i ludzi nie potrzeba .

Przy okazji zbierania deklaracji śmieciowych okazało się, że brakuje nam tysiąca z 3,5 tys. mieszkańców gminy. Oczywiście zakładamy, że pewna grupa deklaracji nie złożyła. Mimo to widzimy, jak spora liczba po prostu wyjechała, część uczy się w internach, ale większość z tych osób szuka pracy za granicą.

Praca pracą, ale trudno dziwić się mieszkańcom, którzy obawiają się, że stracą swoje domy. Mówi się o wysiedleniu nawet 2 tys. mieszkańców.

- To też sposób, by ludzi przestraszyć. Inaczej brzmi wysiedlenie, a inaczej wykupienie nieruchomości za godne pieniądze. To działa na psychikę. Mówi się też, że trzy czwarte gminy zostanie wykopana. A to nie tak.

Owszem ok. 2 tys. osób zbędzie musiało się przeprowadzić, ale w ciągu 50 lat. Rocznie będą to 3-4 gospodarstwa.

Przekonaliśmy inwestora, by podawał publicznie przykładowe wyceny, by ludzie mieli pewność, że nikt ich nie wypędza z domów. O tym się mówi na każdym spotkaniu z mieszkańcami, że będzie się to odbywało nie tak, jak się robi wywłaszczenie, lecz za porozumieniem stron, by wszyscy byli zadowoleni.

wycieczki wycieczki dział kadr i spraw socjalnych dział kadr i spraw socjalnych spółki spółki galeria zdjęć galeria zdjęć